Do Radomia udaliśmy już w czwartek, chcąc uniknąć długiej podróży w dniu meczu.

KŚ AZS Katowice – PYRA  61 : 56 (16:9, 9:17, 17:7, 19:23)
Pierwszego dnia graliśmy z zespołem KŚ AZS Katowice. Przed meczem nie mieliśmy praktycznie żadnych informacji na temat przeciwnika. Mecz rozpoczęliśmy całkiem nieźle od prowadzenia 4:0. Niestety, jak się później okazało, były to dobre złego początki. Przez cały mecz mieliśmy ogromne problemy ze skutecznością. Mieliśmy bardzo dużo otwartych pozycji, niestety większość na obwodzie. Praktycznie nie istniała w tym meczu współpraca pomiędzy graczami obwodowymi a podkoszowymi. Przez całą pierwszą połowę prowadził zespół z Katowic, dopiero po zrywie w ostatnich minutach pierwszej połowy udało nam się wyjść na jednopunktowe prowadzenie do przerwy. Po przerwie zupełnie stanęliśmy, zarówno w ataku jak i w obronie. Przeciwnicy wyszli na 8 punktowe prowadzenie, którego już nie oddali do końca meczu. Jeszcze na kilkadziesiąt sekund przed końcem meczu Marek Walczak oddawał rzut za 3 pkt, który mógł nam dać remis, niestety jak większość naszych rzutów i ten był niecelny.

AZS AGH Alstom Kraków – PYRA   73 : 76 (17:22, 17:25, 18:18, 21:11)
Do meczu wszyscy zawodnicy podeszli dobrze zmotywowani, chcąc pokazać, że porażka pierwszego dnia była wypadkiem przy pracy. Przez 25 minut meczu wszystko układało się tak jak sobie zakładaliśmy. Graliśmy skutecznie, zdobywaliśmy punkty spod kosza, z dystansu i po szybkich atakach. Kiedy w połowie 3 kwarty przy naszym prowadzeniu 22 pkt na boisku pojawili się rezerwowi, nic nie zapowiadało dramatu, jaki nastąpił w kolejnych minutach. Rezerwowi zupełnie stracili panowanie nad meczem. Graliśmy za szybko i nierozważnie w ataku, a waleczni Krakowianie odrabiali punkt po punkcie. Na niecałe 4 minuty przed końcem meczu przegrywaliśmy 67:65. Niestety zawodnicy z pierwszej piątki potrzebowali trochę czasu, żeby odzyskać kontrolę nad meczem w efekcie mieliśmy nerwową końcówkę, która udało nam się rozwiązać po naszej myśli.

KS ROSA SPORT Radom –  PYRA 100 : 39 (5:29, 9:24, 13:24, 12:23)
Do meczu podchodziliśmy ze świadomością zaprzepaszczonej szansy na awans w meczu z Krakowem. Wygrana w meczu z Krakowem różnicą 6 pkt dałaby nam awans do turnieju finałowego. Tak się jednak nie stało i jedyne, co nas w tej sytuacji ratowało to wygrana z gospodarzami. Niestety zespół ROSY, który jest głównym kandydatem do złotego medalu w tym sezonie, bardzo szybko pozbawił nas jakichkolwiek złudzeń. Gospodarze od początku do końca kontrowali mecz, dyktowali tempo, a ich agresywna obrona praktycznie uniemożliwiała nam prowadzenie gry w ataku pozycyjnym. W zasadzie już po 5 minutach meczu wiadomo było, że nie uda nam się go wygrać, co oznaczało, że nie awansujemy do turnieju finałowego. Fakt ten mocno odbił się na psychice naszych zawodników, którzy praktycznie przez większość meczu grali bez wiary w końcowy sukces.

Jedynym pozytywnymi aspektami wyjazdu do Radomia były zebrane doświadczenie, które mamy nadzieję zaprocentuje w przyszłym sezonie, gdyż wszyscy zawodnicy poza Rafałem Milczyńskim, będą mogli wystąpić w tych rozgrywkach za rok. Drugim pozytywem wyjazdu była obecność i pomoc masażysty Aleksandra Mięsikowskiego, który bardzo szybko złapał dobry kontakt z drużyną, a jego umiejętności okazały się bardzo pomocne. Liczymy na dalsza współpracę.